Awantura na pokładzie LOT. Kłótliwy pasażer straci masę kasy

Rejs Polskich Linii Lotniczych LOT z Budapesztu do Seulu nie okazał się być kolejną zwykłą podróżą. Pasażerów czekała bowiem niecodzienna i nieprzyjemna sytuacja na pokładzie. Jeden z awanturujących się pasażerów zmusił załogę do podjęcia decyzji o przymusowym lądowaniu w Kazachstanie. Teraz czeka go najpewniej spora kara za straty przewoźnika.

Problemy w powietrzu w drodze do Seulu

Wsiadając do samolotu, nikt z nas nie spodziewa się ani nie oczekuje przygód w powietrzu. Chcemy, aby nasza podróż przebiegła możliwie najspokojniej i w miarę szybko. Tym bardziej, gdy lecimy na większą odległość. To miało miejsce w przypadku pasażerów polskiego LOT-u, który 22 kwietnia mieli wybrać się z Budapesztu do Seulu w Korei Południowej.

Dreamliner LOT-u wyruszył w podróż z niewielkim, bo zaledwie 20-minutowym opóźnieniem. Teoretycznie nic nie wskazywało na problemy na trasie, warunki miały być przyzwoite i w okolicach planowanego czasu maszyna miała znaleźć się w dalekiej Azji. Plany przewoźnika i podróżnych pokrzyżował jednak jeden z pasażerów. Coś mu się ewidentnie nie podobało.

Reklama

Awaryjne lądowanie LOT-u

Osoby śledzące wszelkiej maści mapy z samolotami zauważyć mogły, że lot o numerze LO2001 zupełnie zmienił swój kierunek. Zamiast lecieć w kierunku Korei, skorzystał z jednego z awaryjnych lotnisk na trasie i zatrzymał się w Astanie (Kazachstan). Okazało się, że przyczyną awaryjnego i nieplanowanego lądowania był jeden z pasażerów. Ten miał awanturować się na pokładzie, przejawiać agresywne zachowania i nie stosować się do poleceń załogi.

Sytuacja musiała być niebezpieczna, skoro załoga podjęła decyzję o wylądowaniu. Na miejscu wsparcia udzieliły im lokalne służby i wyprowadziły pasażera z samolotu. Następnie maszyna udała się w dalszą trasę. Historia jednak nie kończy się w tym momencie - a przynajmniej nie dla agresywnego pasażera.

Ile kosztuje awaryjne lądowanie?

Z powodu zachowania pasażera, samolot musiał przystąpić do nieplanowanego lądowania. To oznaczało dodatkowe koszta, choćby ze względu na zużyte paliwo. Wiele wskazuje na to, że linie lotnicze LOT będą domagać się zwrotu tych kosztów i to od samego zainteresowanego. O jakich kwotach mowa? Nie padły konkretne wyliczenia, jednak LOT szacuje straty na 100 tysięcy euro lub więcej. Portal fly4free.pl cytuje rzecznika PLL LOT Krzysztofa Moczulskiego, który przyznał, że przewoźnik podejmie kroki prawne.

Osobiście przeraża mnie wizja zrobienia czegoś tak głupiego, co na dodatek uszczupli nasz majątek o pół miliona złotych - i to lekką ręką. Nie wiadomo, czy "trafiło na biednego", czy też nie. W każdym razie to masa kasy. Podczas kolejnego lotu będę spokojny niczym mnich.

***

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 90 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama